Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Płakałam w toalecie, gdy wyzywali mnie od wieśniaczek. Dzieci ze wsi mają gorzej. List Czytelniczki

(red.)
Bo dzieci ze wsi ciągle muszę udowadniać reszcie, że nie są gorsze. A miasto się z nich śmieje.

"Przeczytałam wpis na Facebooku GL, w którym mama nastolatki opowiada, jak jej córkę traktują rówieśniczki w szkole i wspomnienia wróciły.

Ten list to:
Biedne dzieci są wyśmiewane w szkole: spadaj, wieśniaro, jesteś dla nas za biedna... Przeczytajcie poruszający list Czytelniczki

Wiem, co to znaczy być wyśmiewanym w szkole, co to znaczy czuć się gorszym nie tylko ze względu na ubranie, gorsze buty bez metki czy dresy zamiast jeansów.
Mnie wyśmiewano, bo jestem ze wsi.

Płakałam wiele razy i wiele razy przeklinałam swoje pochodzenie.

Dziś mam już 40 lat, skończyłam podstawówkę, w której było najgorzej, skończyłam liceum i studia. I wróciłam na gospodarstwo, by pomóc rodzicom. Tutaj, na wsi, poznałam męża, tu wychowujemy dzieci. Nie chcę, by one też były „wieśniakami”. Bo na to nie zasługują. Nikt, żadne dziecko, nie zasługuje na to, by być szykanowanym tylko dlatego, że rodzice mają gospodarstwo rolne i urabiają sobie w nim ręce po łokcie.

Mam 40 lat i doskonale pamiętam, jak klasa śmiała się ze mnie, gdy w ósmej klasie podstawówki nie byłam w szkole przez kilka dni, bo musiałam pomagać rodzicom zbierać kamienie na polu i siać zboża. Mama napisała zwolnienie, wychowawca zapytał, a ja ten jeden jedyny raz powiedziałam prawdę. Że mnie nie było, bo zbierałam kamienie.
Klasa wybuchła śmiechem, a mnie chciało się wyć.

Matka jest dorosła i robi co chce. A dziecko ma pękniętą czaszkę... Czy system pomocy społecznej działa właściwie?

Pamiętam, jak mnie to bolało, pamiętam, ściany, klasę, że to była lekcja wychowawcza. Wszystko pamiętam bardzo dokładnie. Rozumiało mnie wtedy kilku kolegów z tej samej wsi co ja, bo oni mieli tak samo.

Dzieci ze wsi mają gorzej. Ich rodzice nie wożą popołudniami na balet i piłkę, bo takie zajęcia są tylko w miastach, a do miasta jest daleko. Ich do kina, na basen i inne miejskie atrakcje wozi się tylko przy okazji większego wyjazdu czy zakupów.
Dziś jestem mamą, też mam dzieci. W naszej wsi nie ma przedszkola. Są za to w wioskach oddalonych od nas o jakieś 10 km i i miasteczku gminy, do którego mam tak samo daleko, dokładnie 10 km. Moje chodzą do punktu przedszkolnego we wsi oddalonej od naszej o kilka kilometrów, ale tam nie ma nawet obiadu…

Do gminnego się nie dostały – nie ma miejsc. Dla kogo nie ma miejsc – dla dzieci ze wsi, oczywiście. Bo dzieci z miasta dostały się wszystkie…

Takie właśnie jest równouprawnienie dla tych miasta i tych ze wsi. I niech mi nikt nie mówi, że szanse są równe. Ja całe życie się przekonuję, że nie są. Znam angielski, bo byłam rok w Londynie na wymianie studenckiej. Moje dzieci uczę słówek od małego, by dobrze sobie radziły z językiem.

Bo dzieci ze wsi ciągle muszę udowadniać reszcie, że nie są gorsze. Będę ubierać moje dzieci najlepiej, jak będzie mnie stać, by nikt nie śmiał się z nich, że mają buty po starszym bracie. One i tak już będą wyśmiewane. Bo są ze wsi.

Anka, Lubuszanka"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Płakałam w toalecie, gdy wyzywali mnie od wieśniaczek. Dzieci ze wsi mają gorzej. List Czytelniczki - Gazeta Lubuska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto