Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kościół potrzebuje uderzenia się w pierś, a decyzja Watykanu jest symboliczna

Karina Obara
Karina Obara
Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź został ukarany przez Watykan za chronienie księży pedofili przed karą.
Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź został ukarany przez Watykan za chronienie księży pedofili przed karą. Przemysław Świderski
Czy ukaranie arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia i biskupa Edwarda Janiaka przez Watykan przyczynić się mogą do odnowy Kościoła i zwiększenia wysiłków walki z pedofilią? To wątpliwe – mówią eksperci.

Jeszcze kilka miesięcy temu Edward Janiak prosił wiernych o modlitwę, bo uważał, że padł ofiarą nagonki. Czuł się niewinnie oskarżany przez tych, którzy krok po kroku badają przestępstwa seksualne popełniane przez polskich księży. I oto przyszła odpowiedź z samego Watykanu. Stolica Apostolska poinformowała o ukaraniu arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia i biskupa Edwarda Janiaka w sprawie tuszowania nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych w podległych im diecezjach. Czy to koniec świętych krów w Kościele?

Dr Tomasz Marcysiak, socjolog z WSB w Bydgoszczy przypomina, że co roku mapa kościelnej pedofilii poszerza się o liczbę nie tylko parafii, w których dochodziło do przemocy seksualnej, ale także o liczbę hierarchów kościelnych, których oskarża się o tuszowanie spraw i przenoszenie sprawców do innych parafii. Aktualnie, jak podaje Oko.press znajduje się na niej 24 biskupów.

- Decyzja Watykanu w sprawie dwóch polskich biskupów jest co najwyżej symboliczna, a tym samym jest kpiną z ofiar – uważa dr Marcysiak. - Mówiąc wprost to żadna kara, a przynajmniej niesatysfakcjonująca ani opinię publiczną, ani tym bardziej ofiary kościelnej pedofilii. Proszę sobie wyobrazić, że któryś z dyrektorów przedsiębiorstwa X tuszuje przypadki molestowania seksualnego w korporacji, a kiedy się to wyda staje przed sądem, ale nie świeckim, tylko koleżeńskim. Uznany „trochę” za winnego, otrzymuje zakaz przewodniczenia zebraniom rady nadzorczej, ale nadal w niej i tak jest. Przy okazji pobiera wysokie uposażenie, mieszka w wiejskiej rezydencji i co najważniejsze, nie ma obowiązku nikogo publicznie przepraszać. W normalnej sytuacji powinien co najmniej stracić pracę, oddać mieszkanie służbowe i ponieść wszelkie przewidziane kodeksem karnym konsekwencje. Polski Kościół chyba nie zdaje sobie sprawy, że im dłużej ukrywa swoje grzechy, tym więcej ludzi po prostu z Kościoła odejdzie.

Syndrom sztokholmski?

Dr Marcysiak zauważa, że już w tej chwili ludzie masowo odchodzą z Kościołów katolickich w Stanach Zjednoczonych i Zachodniej Europie, a także w Polsce. Różnica pomiędzy Polską, z Zachodem jest jednak taka, że większość chrześcijan na świecie szuka innej wspólnoty chrześcijańskiej, a w Polsce staje się religijnie obojętna. Nie szuka nowego Kościoła.

- Ci, co jeszcze wierzą w odnowę Kościoła katolickiego w Polsce albo są naiwni, albo nie zauważają, że żyją z syndromem sztokholmskim, gdzie ofiary zaczynają z czasem przywiązywać się do swoich oprawców – dodaje dr Marcysiak. - Jak można sądzić, że cokolwiek się zmieni, skoro wielu kapłanów nawet nie rozumie, że dla ofiar ważne jest przede wszystkim to, by móc opowiedzieć o swojej krzywdzie. Skoro Kościół nie chce ich wysłuchać, to prędzej czy później ludzie zaczną sami o tym mówić. I będą wyrażać swoją krzywdę jeszcze głośniej.

- W wewnętrznych kategoriach symbolicznych Kościoła katolickiego jest to z pewnością trzęsienie ziemi, kolejne zresztą, skoro arcybiskup może okazać się arcyłotrem – mówi prof. Lech Witkowski, filozof i pedagog z Akademii Pomorskiej w Słupsku. - Dla obserwatorów jednak, znających wcześniej „grzechy” skazańców, to symbolika zbyt płytka i bez konsekwencji systemowych, skoro nawet wpłata na rzecz ofiar może być uznaniowa. Cyników takie kary nie bolą. Zresztą, są tacy, co w Kościele solidaryzują się „modlitwą” z ukaranymi, bądź zachowują uwzniośloną ich wizję z czasu piastowania urzędu, gdy byli adorowani, mając władzę absolutną. Inni, w tym systemowo media pod nadzorem politycznym jak TVP, przemilczają sprawę. Czyli w świecie „przeciętnego” katolika nic się nie wydarzyło. Dlatego dla przyszłości kluczowe będzie to, czy zostaną uruchomione procesy karne i oskarżenia prokuratorskie kończące się wyrokami np. konfiskaty majątku na rzecz ofiar, a także więzieniem. No i przede wszystkim – czy będzie ciąg dalszy i odwrócenie kolejności: najpierw, w podobnych sprawach, prokurator dla wiarygodności społecznej, a dopiero potem niech Watykan sobie swoje proceduje. W takim trybie i tempie jak dotąd, Kościół katolicki nie ma szans na oczyszczenie się. Ani jako instytucja, ani jako wspólnota wiernych, skoro wartości chrześcijańskie są tak bardzo w upadku u wielu wyznawców i ich arcypasterzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kościół potrzebuje uderzenia się w pierś, a decyzja Watykanu jest symboliczna - Gazeta Pomorska

Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto