Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przyjechali do Polski, bo szukają El Dorado...[ZDJĘCIA]

Małgorzata Fudali Hakman
Małgorzata Fudali Hakman
Osiemnastu dzielnych ludzi
Osiemnastu dzielnych ludzi Małgorzata Fudali Hakman
Kilka miesięcy temu przyjechali z Brazylii do Polski i szukają klubów, żeby grać w piłkę nożną

Z moimi przyjaciółmi z Brazylii umówiłam się na krótki wywiad. Chciałam przybliżyć naszym Czytelnikom kim są i co ich sprowadziło do naszego kraju. Myślałam, że zadam kilka standardowych pytań i napiszę krótki artykuł. Nic bardziej mylnego. Już dojeżdżając pod ich dom w Ruszowie, spotkałam kilku Brazylijczyków idących w stronę centrum. Na mój widok szybciutko zawrócili. Gdy wysiadłam z samochodu otoczyła mnie duża grupa rosłych, ciemnoskórych mężczyzn. Nawet przez chwilę nie poczułam się zagrożona. Uśmiechy na ich twarzach, wyciągnięte ręce i bezwarunkowo uścisk. Zostałam dosłownie zalana serdecznością. Oprowadzili mnie po całym domu, pokazując jak mieszkają. Przestrzeń do życia to parę pomieszczeń, w których mieszka 18 dorosłych facetów, w pokojach po trzech, czterech a nawet sześciu. Umeblowanie dość eufemistycznie można nazwać skromnym. Meble pamiętają jeszcze drugą wojnę światową. Co zmusiło ich do tego, żeby żyć w taki sposób? Bieda, nędza i ubóstwo? Marzenia o lepszym życiu? Chęć pomocy swojej rodzinie i zaistnienia w świecie sportowym?
Ta osiemnastka, to piłkarze z kraju, gdzie futbol to religia narodowa. Dlatego ich desperacja jest taka poruszająca. Sport dla tych ludzi jest bardzo ważny. Jest to sposób na zrobienie kariery za granicą , wyrwanie się z nędzy i pomoc swojej rodzinie. Są tacy, którzy marzą o piłkarskiej karierze. Wielu słynnych brazylijskich piłkarzy pochodzi z dzielnic biedy, co pozwala młodym wierzyć, że ich marzenia mogą się spełnić. Kluby sportowe przygarniają młode talenty, ale nie są w stanie wypromować wszystkich. Wtedy zostaje wybór między słabo płatną pracą i gangiem. Piłkarz, który ma powyżej 18 lat jest już w Brazylii towarem niepożądanym, Jeżeli nie wybił się do tego czasu na dalsza karierę w kraju nie ma szans.
Może tutaj trzeba szukać odpowiedzi, co w Polsce robią Brazylijczycy. 17 młodych ludzi przyjechało znaleźć w naszym kraju swoje Eldorado. Ronnie Tavares Garcia jest menadżerem młodych piłkarzy. Cztery lata temu założył agencję i promuje w Polsce swoich zawodników. Ma swoje przedstawicielstwa także w Meksyku, Korei Południowej i Hiszpanii oraz oczywiście w Brazylii. Ronnie jest byłym piłkarzem, którego kariera legła w gruzach ponieważ uległ kontuzji kolana. Studiował potem turystykę i administrację. Teraz pomaga młodym talentom z Brazylii, ponieważ kiedyś jemu nikt nie chciał pomóc. Jest dla nich nie tylko mentorem, ale także wychowawcą. Uczy jak przetrwać i jak sobie radzić w trudnych sytuacjach, bo nieraz okazuje się, że zawodnicy drużyn, w których grają canarinhos, traktują ich z „dystansem”.
-Niektórzy uważają, że jestem szalony- śmieje się Ronnie, bo pomagam innym, ale dla mnie jest to swego rodzaju misja-dodaje. W przyszłym roku zamierza sprowadzić do Polski swoją rodzinę, żonę i dwie córeczki, co chyba oznacza, że zamierza zostać w naszym kraju na dłużej.
Brazylijczycy ze swoim „papa”, jak mówią o nim zawodnicy zamieszkali w Görlitz, ale nie zagrzali tam długo miejsca, Policja naszych sąsiadów zaczęła ich nękać z powodu wyglądu. -Uważano nas za terrorystów i nie było dla nich ważne, że jesteśmy z Ameryki Południowej a Syria jest dla nas enigmatyczną nazwą.- mówi oburzony menadżer. Wtedy przyjechali do Polski i zamieszkali w małym Ruszowie na granicy województw lubuskiego i dolnośląskiego. Dom na skraju wsi zaludnili egzotyczni piłkarze. Mieszkają po 4-6 w malutkich pokoikach. Sami gotują sobie posiłki. W kuchni króluje, pochodzący z Rio de Janeiro, Thiago Martins. Obowiązują ich dyżury porządkowe, które wprowadził Ronnie i ciężko pracują na treningach. Nikt się nie oszczędza, na każdym treningu dają z siebie wszystko. Nieraz ćwiczą na podwórku, biegając między zabudowaniami i drzewami, nieraz na boisku. Pot się leje strumieniami, bo wiedzą do czego dążą.
-Założyłem sobie już dawno temu cel, do którego z uporem dążę- mówi Leo Oliveira, który przyjechał do naszego kraju z Manaus, leżącego w środku amazońskiej dżungli.-Nie jesteśmy bogaci, dlatego pomoc rodziców ogranicza się tylko do niewielkich zakupów np. środków higienicznych. Leo bardzo dobrze mówi po angielsku, studiował fizjoterapię i jest w tym towarzystwie jednym z nielicznych, którzy mają wyższe wykształcenie. W Brazylii szkoła nie jest priorytetem, ponieważ nie uczy jak przeżyć. A Leo musi się tego nauczyć, bo pochodzi z dzielnicy biedy, tak jak jego koledzy Richard Brito i Neto Verissimo. Leo ma dwie młodsze siostry. Mieszka z dziadkami i rodzicami w jednym domu w Manaus. Na przyjazd Rysia, bo trudna wymowa jego imienia spowodowała jego spolszczenie, składała się cała rodzina.
- Bilet na samolot jest bardzo drogi, więc kiedy Ronnie mnie wybrał, pomogła mi cała rodzina- opowiada z uśmiechem Richard.
Ta jego radość jest bardzo zaraźliwa, bo po chwili śmiejemy się z tego jak opowiada o swojej pierwszej styczności z językiem polskim i nieporozumieniu na treningu kiedy trener w Ruszowie polecił mu ustawić się na pozycji ,a on chciał się dopytać czy na pewno dobrze zrozumiał, więc pokazał na siebie i zapytał -Ja? A trener odpowiedział -No. Więc nie ruszył się z miejsca, bo przecież „no” po portugalsku oznacza „nie”.
Rysiu zaraża swoim optymizmem i jest zupełnym przeciwieństwem Neto, który siedzi zamknięty w swoim świecie. Ale ożywia się na pytania o bliskich i dom.- Bardzo tęsknię za swoimi bliskimi, ale wiem, że nie pojadę do domu w najbliższym czasie. Tutaj jest o wiele lepiej niż w Brazylii- zwierza się Neto. – Moja rodzina też tęskni, tak jak ja, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że nie ma innej drogi.- dodaje Richard Brito. W Brazylii zostawili rodziny , sympatie i przyjaciół.
Menadżer sądził, że w naszym kraju będzie lepiej. -Niekoniecznie tak jest, liczyliśmy, że piłkarze będą więcej zarabiać, ale i tak bardzo się wszyscy cieszymy, że udało się umieścić zawodników w okolicznych klubach- uśmiecha się Ronnie.- Pięciu zagra w Gozdnicy, dwóch w Ruszowie, trzech w Wykrotach, dwóch w Burgu, a trzech w Żarach.
Mimo tego, że w życiu nie było im łatwo to bardzo mili ludzie, dobrze wychowani i wierzący. Witają się z każdym napotkanym człowiekiem i nie ma znaczenia, że jest to dla nich zupełnie obca osoba. Może niektórzy z naszych piłkarzy czegoś od nich nauczą.
W najbliższym czasie nikt z nich nie wybiera się do ojczyzny. Co trzy miesiące muszą wyjeżdżać za granicę Unii, czyli w naszym wypadku za wschodnią granicę Polski, żeby dostać pieczątkę uprawniającą ich do pobytu w naszym kraju.
Święta Bożego Narodzenia wszyscy spędzą w Polsce z dala od swoich bliskich. Zdają sobie sprawę, że taką wybrali drogę, ale są jeszcze bardzo młodzi i okazują w takich chwilach odrobinę słabości.
Od nowego sezonu, boiska w naszej okolicy zaroją się od piłkarzy z Brazylii. Czy to wpłynie na jakość gry poszczególnych drużyn i czy trenerzy zrealizują założenia przy pomocy „canarinhos”, zobaczymy po pierwszej rundzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zary.naszemiasto.pl Nasze Miasto